poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 1.

     Sky siedział w swoim pokoju i czytał książkę. Mało kiedy się to zdarzało, jednak nie miał nic innego do roboty. W tym momencie było to jedyne zajęcie na pozbycie się nudy. Obraził się na całą rodzinę, bo policjant, który gonił śmieciarzy poskarżył się jego rodzicom, że Sky rzucił jego kapeluszem. Rodzice zawiedli się na synu i dali mu miesięczny szlaban na telewizję i komputer. Zabrali także jego telefon i nie pozwolili wychodzić z kolegami.
     - Mama woła na kolację - Violette  niespodziewanie weszła do pokoju.
     - Nie jestem głodny - odparł i nawet nie raczył zaszczycić siostrę spojrzeniem.
     - Nie możesz się wiecznie obrażać. - dziewczyna zamknęła drzwi i usiadła na łóżku chłopaka. Sky musiał przyznać, że robiła to z wielką gracją. Był jej bratem i już dawno zauważył jak zgrabnie poruszała się jego siostra. Tak, jakby dobrze przemyślała każdy kolejny ruch i starała się go wykonać jak najlepiej.
     - Nikt mi nie zabroni!
     - Sky, przestań. Obrażasz się o głupotę.
     - Łatwo ci mówić. Na moim miejscu też byś się obraziła.
     - Na twoim miejscu nie podawałabym kapelusza tym łajdakom...
     - Bo nie wiesz co to zabawa! - krzyknął chłopak, jakby był małym dzieckiem. - Ciągle tylko siedzisz z nosem w książkach! Nie masz żadnych przyjaciół, nigdzie nie wychodzisz. Gdybyś była normalna wychodziłabyś czasem do klubu czy kina! Twój dzień zaczyna się od siódmej rano na sprzątaniu a kończy o dwudziestej drugiej na nauce! I nic ciekawego! Same nudy! Nie dziwie się że jeszcze nie miałaś chłopaka. Każdy by się przy tobie zanudził.
     Ostre słowa Sky'a mocno zabolały Violette. Nikt nigdy nie powiedział o niej tyle złego. Dziewczyna powoli wstała i wyszła z pokoju.
     Mimo wszystko chłopak był z siebie dumny. Nie chciał urazić siostry, ale był to jedyny sposób by pozbyć się jej z pokoju. Skoro zwykłe wytłumaczenie jej nie pomogło musiał użyć ostrych słów.
     Słyszał, jak rodzice głośno i nim dyskutują.
     - Nie tak go wychowaliśmy - mówiła mama.
     - Może powinniśmy go wysłać do szkolnego pedagoga - zaproponował tato.
     "Matka nigdy by się na to ni zgodziła." pomyślał Sky. W pewnym sensie miał rację. Rodzina West w całym miasteczku była znana z dobrego wychowania. Zawsze byli uprzejmi i mili. Nie lubili się kłócić, zawsze znaleźli sposób, by jej uniknąć.
     Gdyby ktoś z nich wylądował u szkolnego pedagoga w całym miasteczku rozniosłyby się plotki, że taka elegancka i grzeczna para, a tak źle wychowali swojego syna. Skoro bardzo dobrze wychowali swoje cztery córki, jaki mieli problem z wychowaniem JEDNEGO syna? Dziwne więc było, dlaczego pani West na propozycję swojego męża odpowiedziała:
     - Tak, Stephanie, masz rację. To wręcz idealny pomysł. Dlaczego ja na to nie wpadłam? Zacznie od poniedziałku.
     Dla Sky'a było to już za wiele! Jak mogli podejmować za niego decyzje? Posyłają go do pedagoda tylko dlatego, że rzucił kapeluszem policjanta?
     Chłopak miał dość takiego życia!
     Poczekał do północy, gdy wszyscy już zasnęli. Nie wziął ze sobą niczego!
     Cichutko wyszedł z pokoju nie zamykając za sobą drzwi, żeby nie zaskrzypiały. Na palcach zszedł ze schodów, podszedł do drzwi wyjściowych, otworzył je i wyszedł na zewnątrz. Zamknął za sobą drzwi, podbiegł do furtki i wyszedł z ogrodu.
     Miał ochotę skakać z radości! Cieszył się, że bez żadnej przeszkody uciekł z domu! Tylko gdzie miał teraz iść? Jaki był jego cel?
     Cel był jasny. Chciał zostać śmieciarzem. Był pewny, że przyjmą go do siebie. No bo czemu nie? Tylko gdzie ich szukać? Ciągle błąkają się po ulicach, ale skąd Sky miał wiedzieć gdzie dokładnie są. Nigdy z żadnym z nich nie rozmawiał.
     "Wrócić do domu?", zapytał siebie. Jeśli wróci znów będzie to samo. Kłótnia, przeprosiny, kłótnia, przeprosiny, niekończąca się rutyna. Teraz tylko dojdzie szkolny pedagog. Tak pragnął już być pełnoletni! Miałby własny dom, bez rodziców, bez sióstr.
     Jeśli odejdzie czeka go niezwykła przygoda! Kto wie, może właśnie za chwilę zdarzy się coś niezwykłego?
     - Zgubiłeś się, chłopczyku? - usłyszał za sobą znowu ten słodki dziewczęcy głos. Sky odwrócił się i zobaczył za sobą śliczną, zgrabną blondynkę. Tę samą, która pocałowała go w policzek. Była sama, bez reszty śmieciarzy. Więc co tu sama robiła?
     - Nie jestem chłopczykiem - Sky chciał zrobić na niej dobre wrażenie. Nie sądził, by dziewczynę, która ucieka przed policją kręcił grzeczny nieśmiały chłopczyk. - Za to ty pewnie tak.
     Dziewczyna zaśmiała się i podeszła do chłopaka.
     - Znam tę ulicę jak własną kieszeń - powiedział i uroczo się uśmiechnęła. Sky poczuł, jak rozpuszcza się od środka. Nogi miał jak z waty, serce waliło tak mocno, jakby chciało wyskoczyć z jego piersi i wpaść w ręce dziewczyny.
     - Więc co tutaj robisz? Na tej ulicy roi się od bandytów, którzy czekają na jakąś małą kruszynę.
     O dziwo Sky'owi bardzo dobrze wychodziło flirtowanie z ową blondynką. Nigdy nie był tak pewny siebie. I zauważył, że dziewczynie bardzo się to podobało.
     - Dziwne - powiedziała - Na tej ulicy widzę tylko ciebie.
     Uśmiechnęli się do siebie, a chłopak wyciągnął w jej stronę dłoń.
     - Sky - przedstawił się. Dziewczyna uścisnęła jego dłoń.
     - Lillian.
     Powoli ruszyli przed siebie. Chłopak wyraźnie zaimponował Lilian, bo przez całą drogę miło ze sobą gawędzili.
     - Więc, Lili - odparł chłopak akcentując jej imię i wskazał na nią palcem - Powiesz mi, w końcu, co ta urocza dziewczyna robi tu sama?
     - Ta urocza dziewczyna lubi nocne spacery. Niestety nigdy nie ma nikogo do towarzystwa.
     - A więc Lilian - Sky uklęknął przed nią biorą jej delikatną dłoń - Czy zechcesz bym był twoim nocnym chłopakiem?
     Lilian zaśmiała się, a on dopiero po chwili zorientował się jaką palnął głupotę. Oboje się zaśmiali.
Chłopak podniósł się, a dziewczyna stając na palcach uwiesiła się jego szyi.
     - Oczywiście, Sky'u - odpowiedziała śmiejąc się.
     - A ty? - zapytała, gdy przeszli kolejne kilka metrów - Co robiłeś sam przed domem w środku nocy?
     - Przed domem? - zdziwił się chłopak.
     - Chyba nie myślisz, że cię nie rozpoznałam. Od razu wiedziałam że to ty. Dlatego się odezwałam. - Lilian zarumieniła się, jednak przez ciemność Sky nie mógł tego zauważyć. - No więc?
     - Uciekłem z domu - Sky westchnął. Ciężko było mu podzielić się z tą wiadomością z nieznajomą, ale jakoś udało mu się to z siebie wydusić.
     - Dlaczego? - dopytywała się. Chłopak nie miał ochoty jej o tym opowiadać. Za krótko się znali. Gdyby po jakimś czasie zaczęli się przyjaźnić być może kiedyś jej o tym opowie. Jednak nie teraz, jeszcze jest za wcześnie.
     - Nie mam ochoty o tym mówić - powiedział ciut ostrzej niż miał zamiar. Od razu tego pożałował. Lilian uciszyła się i nie odzywała ani słowem przez najbliższe piętnaście minut, a Sky nie wiedział o czym zacząć rozmowę. "Masz chłopaka?" nie wchodziło w grę. Chciał z nią poflirtować, tylko jak zacząć?
     W szkole przychodziło to od razu. Dziewczyny lgnęły do niego jak kot do swojej pani z miską mleka. Z każdą flirtował, a im wyraźnie się to podobało. Nigdy nie miał z tym problemów. W szkole nigdy nie miał z tym problemów. Tam Sky uchodził za przystojniaka, jednak Lili same bycie przystojnym nie wystarczało. Ona oczekiwała czegoś więcej, a Sky musiał się dowiedzieć czego. W tej grze to Sky był kotem, a Lilian panią z mlekiem, więc musiał coś zrobić, by to mleko dostać.
     - Chcę dołączyć do śmieciarzy - oznajmił Sky i już po sekundzie żałował, że użył słowa "śmieciarze". To określenie mogło urazić Lilian.
     Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona. Przez chwilę nic nie mówiła, ale potem wzięła Sky'a za rękę prowadząc przed siebie.
     - W takim razie musimy iść do Bradleya.
     - Kto to?
     - Nasz przywódca.
     - Gdzie teraz jest?
     - U nas. Na piechotę jest to jakaś godzina drogi stąd.
     - Tak długo?
     - Mogę załatwić transport.
     - Okey, więc załatw. - Sky pomyślał, że pewnie ma gdzieś jakiś samochód, albo znajomego, do którego zadzwoni i ich podwiezie. Ale od kilku minut dalej szli w milczeniu, a dziewczyna nawet nie wyciągnęła komórki. Po chwili doszli do głównej drogi. Było to centrum miasta. Nic dziwnego, że ulica nazywała się "Długa prosta". Ulica rzeczywiście była długa i prosta. Miała jakieś dwa kilometry długości i nie było żadnych zakrętów, chyba że takie, które prowadziły na inne ulice.
     - Więc gdzie ten samochód? - zapytał zniecierpliwiony.
     - Jaki samochód? - odpowiedziała spokojnie.
     - Mówiłaś, że pojedziemy samochodem.
     - Nic takiego nie mówiłam - Sky nie wiedział co o tym myśleć. Przecież przed chwilą powiedziała, że pojadą samochodem, a teraz zaprzecza. Przecież nie był głupi. A może ona była? - Mówiłam, że załatwię transport.
     - No to chwytaj za telefon i dzwoń po kogoś żeby nas podwiózł zamiast iść i nic nie robić. - chłopak był już na tyle denerwowany, że trząsł się ze złości. Lilian albo była głupia, albo robiła sobie żarty. Poznali się mniej więcej godzinę temu, a to wystarczająco za krótko, by dowiedzieć się, jaka dokładnie jest.
     - Nie muszę - powiedziała, gdy wcześniej spojrzała za siebie - Już jedzie.
     Sky spojrzał tam, gdzie dziewczyna. Jakieś pięćset metrów za nimi jechała ciężarówka. Każdy pomyślałby, że to jakiś znajomy Lilian, który zatrzyma się, gdy dziewczyna mu pomacha i ich podwiezie. Sky również tak pomyślał. Jednak zaczął mieć wątpliwości, gdy dziewczyna znów się odezwała.
     - Skakałeś kiedyś na ciężarówkę?
     Sky spojrzał na nią, jakby zobaczył ducha. Skakać na ciężarówkę? Czy znowu robiła sobie żarty? Czy ona myśli, że skoczą na ciężarówkę? Chyba rzeczywiście jest głupia, pomyślał.
     - Nic się nie martw - kontynuowała - Gdy będzie jakieś pięćdziesiąt metrów za nami zaczniemy biec. Najpierw truchtem, a gdy będzie blisko pobiegniemy najszybciej jak się da. Gdy skoczysz postaw nogi na uchwytach na dole, a pół metra wyżej złap się tych samych uchwytów. Ja skoczę pierwsza, a ty zaraz za mną. W razie problemów cię wciągnę. Wszystko jasne?
     Sky nawet nie zdążył zaprotestować, bo Lilian spojrzała za siebie.
     - Już jest! - krzyknęła z radości - Biegnij!
     Oboje pobiegli truchtem przed siebie, a gdy ciężarówka była na równo z nimi pobiegli ile sił z nogach. Biegli tak szybko, że chłopak nie mógł złapać oddechu. Lilian za to radziła sobie świetnie. Musiała to robić już wiele razy. Nie minęło dziesięć sekund a dziewczyna odbiła się od ziemi i skoczyła na ciężarówkę. Sky zbliżył się do niej, spojrzał jeszcze, gdzie postawiła nogi i skoczył zaraz za nią. Dziewczyna wyciągnęła do niego rękę, którą chwycił w locie i wciągnęła go do góry. Szybko postawił nogi na metalowym uchwycie, a potem zgiął je w kolanach i chwycił drugi metalowy uchwyt. Gdy był w stu procentach pewien, że trzyma się na tyle mocno, że nie spadnie krzyknął z radości.
     - I jak? Fajnie? - spytała Lilian, która trzymała się po jego lewej stronie.
     - Lepiej być nie może - odpowiedział, a dziewczyna się uśmiechnęła. - Kierowca się nie wścieknie?
     - Robiłam to już tyle razy, a mało kto mnie zauważył. Możesz mi wierzyć. Tylko niektórzy zatrzymują ciężarówkę gdy nas zauważą w dzień i gonią przez całą ulicę, ale i tak nas nie złapią.
     Chłopak jeszcze nigdy nie czuł się tak dobrze. Wiatr rozwiewał jego ciemne włosy, dziewczyna która tak bardzo mu się podobała stała obok niego i dzięki niej raz na zawsze uwolni się od rodziców.